top of page
Szukaj

FC Barcelona - kryminaliści na boisku i nie tylko

  • Grzegorz Zuber
  • 6 kwi 2016
  • 4 minut(y) czytania

Polska jest specyficznym społeczeństwem, gdzie dochodzi do wielu absurdów. W kraju, gdzie czwartą władzą nie są media, a urzędy typu skarbówka czy ZUS, które zgodnie, z toczącą się z urzędniczych pysków pianą ścigają każdego podatnika o każdą zaległą złotówkę bądź rujnują przedsiębiorstwa urzędniczymi kaprysami, piłkarskimi bożyszczami są piłkarze, których jawnie trzeba nazwać złodziejami i oszustami. Czyli po prostu przestępcami. Którzy jeśli byliby przeciętnymi obywatelami dowolnego kraju Europy, odsiadywali by swój wyrok w zakładzie karnym. Dlaczego zatem w polskich mediach nie używamy zwrotów Lionel M., Luis S., Jose Maria B., Sandro R., czy Javier M. zgodnie oskarżonych przez prokuratorów hiszpańskich o wielomilionowe oszustwa, z postawionymi zarzutami przez tamtejsze, czy jak w przypadku Neymara, brazylijskie sądy?


Jakby się tak przyjrzeć temu wszystkiemu, Lionel M. to nie tylko niezły kombinator na boisku, gdzie potrafi zwieść każdego obrońcę bądź wielu z nich hurtem naraz, ale i urzędników. Młody jeszcze Lionel, który już wtedy wiedział, jak kombinować, przekazał prawa do swojego wizerunku firmom z Urugwaju i Belize, licząc, że nikomu to się nie wyda dziwnym…Niestety, urzędnicy połapali się we wszystkim. Okazało się, że wcześniej w Urugwaju i Belize wizytę złożył szanowny padre argentyńczyka i założył odpowiednie firmy. I tak syn płacił ojcu, wszystko zostawało zatem w rodzinie. Obu groziło 6 lat więzienia i 24 miliony euro grzywny. Suma, na jaką padło podejrzenie – bagatela – 4 miliony euro, czyli jakieś 16 miliony polskich złociszy. 12 czerwca 2013 roku do sądu w Gavie pod Barceloną, czyli miejscu zamieszkania Lionela M. wpłynął wniosek o wszczęciu postępowania. Doradcy finansowi Lionela M. doradzili mu aby wpłacił 10 milionów euro z tytułu deklaracji uzupełniającej za zarobki z tytułu wynajmu nieruchomości za lata 2010 – 2011. Zdaniem miejscowych dziennikarzy pozostają jeszcze zaległości z lat 2007 – 2008. Sumę, którą obaj panowie zalegali z tytułu praw do wizerunku – dokładnie 4,16 mln euro – wpłacili ponownie jako korekta wcześniejszej deklaracji. Lionel M. twierdził, że nie miał pojęcia o machlojkach ze strony ojca, prokurator nawet wystąpił o jego uniewinnienie, lecz sąd nie dał wiary temu tłumaczeniu.


Inny południowiec, tym razem brazylijczyk, Neymar, też nieźle pokombinował. Jak się okazało, kombinował od zawsze, już wcześniej, grając dla Santosu. Jeszcze nie tak dawno musiał zapłacić 103 tysiące euro za oszustwa podatkowe w latach 2007 – 2008. Z kolei we wrześniu ubiegłego roku sąd zamroził część jego majątku wartości 43,5 mln euro za oszustwa podatkowe, które miały na celu płacenie mniejszych podatków rodzimemu fiskusowi za lata 2011 – 2013. Główna afera, dzięki któremu wyszło na jaw, iż Neymar jest oszustem, to sprawa związana z jego transferem z Santosu do Barcelony. W tej sprawie oskarżony jest nie tylko sam zawodnik, ale i jego ojciec (jak w przypadku Messiego), ale także były i obecny prezydent Barcelony. Kataloński klub ogłosił, że transfer Brazylijczyka to kwota 57,1 mln euro. 17 milionów z tej sumy otrzymał klub Neymara, Santos, a reszta trafiła na konto jego ojca, choć oficjalnie mówi się, że to firma jego ojca, z kolei Neymar o niczym nie wiedział ( dokładnie jak w przypadku Messiego, a to już trwały preceder…). Okazało się jednak, że Barca zapłaciła 83,3 mln euro. Poszkodowanym w tej całej sprawie najbardziej był brazylijski fundusz inwestycyjny DIS, posiadający 40% praw zawodnika, co dało im niecałe 7 mln od kwoty zapłaconej przez Barcelonę Santosowi. Mało tego, Santos też czuje się oszukany przez zawodnika, który go wyszkolił i otworzył drzwi do wielkiej kariery. Wyjątkowa wdzięczność…

Dodajmy, że nie tak dawno Javier Mascherano został skazany prawomocnym wyrokiem za oszustwa podatkowe w zeznaniach podatkowych za lata 2011 i 2012. Otrzymał karę grzywny 815 tys euro oraz rok więzienia. O tym media w Polsce skrzętnie milczały, gdzie niegdzie pojawiła się jedynie wzmianka.

Wszystko mnie to jakoś zastanawia. W tej Barcelonie wszyscy byli oskarżani o oszustwa. Ciekaw jestem, ile spraw nie wyciekło do mediów. O ilu rzeczach nie wiemy. Umoczeni wszyscy – prezydenci czy największe gwiazdy. Taka mała myśl się rodzi – skoro Barca ma opanowane jak wykiwać urzędy, to jak się ma sprawa do wielu kontrowersji dotyczących wyników sportowych Barcelony? Czy faktycznie sędziowie dają się nabierać na ich symulacje i płaczliwe gesty, o których w internecie krążą już legendy? Czy Barcelona jest tak nieskazitelnie czysta? Pamiętamy jeszcze do niedawna kryminalny proces Barcelony z oszustwami przy transferowaniu nieletnich zawodników. NIELETNICH!

O co mi chodzi? Żebyśmy nazywali rzeczy po imieniu. Skoro Lionel Messi, Neymar, Mascherano itd. są uwielbiani w Polsce, sprawiedliwie pamiętajmy, że są oni oszustami i złodziejami, którzy okradają i postępują wbrew zasadom. Są to ciężkie skandale, które nic nie mają z przykładem sportowej postawy, za jakich się ich uznaje. Dlatego mnie wściekłość bierze, kiedy polskim mediom brakuje obiektywizmu. Idą za modą gimnazjalistów, którzy kochają Barceloną i gdyby ta grała w lidze nawet z Wigrami Suwałki, i tak by się na ten temat rozpisywali i robili wszystko, by przekoloryzować wszystko, co się wokół niej dzieje dla rzeszy nieletnich kibiców, nie szanując kibica ligi włoskiej, francuskiej, portugalskiej czy holenderskiej, niewiele pisząc o niemieckiej z wyjątkiem Lewandowskiego. Po prostu nie chcę, by hołubiono oszustów, złodziei i symulantów boiskowych, bo tak nazwać trzeba piłkarzy Barcelony. Przecież nazywamy rzeczy po imieniu…




 
 
 

Comments


  • Facebook App Icon
  • Instagram App Icon
  • Twitter App Icon

© 2023 by EL FUEGO. Proudly created with Wix.com

Twoje informacje zostały pomyślnie przesłane!

bottom of page